Można by rzec na pierwszy rzut oka że ta sesja to zdjęcia narzeczeńskie. Tak się jakoś utarło że po ślubie parę dni a może i tygodni a w najgorszym wypadku miesięcy przychodzi czas gdy znów para musi wbić się w swoje piękne stroje by stawić się na plener ślubny w innym dniu jeśli takowy mieli w pakiecie, i tu zaczyna się często problem.... bo się nie chce, bo się przytyło... bo hm jakby to powiedzieć często czujecie się skrepowani wśród ludzi w tych pięknych strojach. Oczywiście ja bardzo ale to bardzo lubię z Wami popylać (czytaj szwędać się lub łazęgować) we wszelakie dostępne nam zakamarki naszego pięknego kraju, ale w tym wypadku ja i moja wspaniała para nie dopuszczaliśmy innej wersji tych zdjęć jak tylko luz blues i nieskrepowany flow!
Słońce wolność, jacht kontra suknia ślubna i garnitur hm to nam się po prostu kłóciło. Tym bardziej że jacht nie był duży i nie wyglądał jakby jego właścicielem był miliarder z barkiem pełnym Prosecco czy innego Johny Walkera i wielkością dorównywał standardowej polskiej kawalerce. Nam wystarczył w zupełności. Dostaliśmy w pakiecie dodatkowo niezwykle wesołego sternika Sławka który jak się okazało był znajomym Darii ze szkoły. Swój chłop! Znajdziecie go na instagramie pod super nazwą: slonce.swieci.dla.wszystkich
Sławek poinstruował Łukasza jak się mniej więcej steruje takim jachcikiem i popłynęliśmy po pięknym Powidzkim jeziorze. Ponoć jest ono najbardziej czystym jeziorem w Wielkopolsce. Zabawa się zaczęła... ale wiecie ja nie umiem pływać - poważnie hihihihi więc powinnam się czuć troszkę niekomfortowo ale...
Tak byłam w zasadzie w pracy ale czułam się jakbym miała właśnie wakacje... bo taka praca to nie praca. Luz blues i wspaniała atmosfera tak lubię i tak chcę!
A zdjęcia? Robiły się przy okazji naszego rejsu...
Spodobały Ci się zdjęcia? Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz parę słów w komentarzu od siebie. Każda Twoja opinia jest dla mnie ważna. Możesz też udostępnić ten wpis i polubić mój fanpage na facebooku i instagramie :-)